„Cudowna lampa Aladyna” wg Bolesława Leśmiana w Grotesce

by fajnyrodzic

Krakowski Teatr Groteska przygotował widowiskową adaptację opowieści o Aladynie, na podstawie Bolesława Leśmiana. Zobaczyliśmy to wystawienie na pokazie przedpremierowym (premiera odbędzie się w sobotę 23 czerwca – w Dzień Ojca) i wyszliśmy zachwyceni!

Anatol pamiętał dobrze tę historię, którą znał dzięki wznowieniu „Klechd sezamowych” Bolesława Leśmiana przez Wydawnictwo Dwie Siostry, o którym już pisaliśmy (https://www.fajnedziecko.pl/klechdy-sezamowe-lesmian/). Nie nudził się jednak wcale.

Spektakl w reżyserii Włodzimierza Nurkowskiego porusza wyobraźnię. Pod względem wizualnym jest olśniewający, gratulacje należą się za kostiumy, w szczególności Ducha Złotego (z zakrytą twarzą, mieniącego się złotem i z ogromnymi, ostrymi pazurami niczym Freddie Krueger) i Ducha Błękitnego, mieszkającego z magicznej lampie (wysoki, z czystym, głębokim głosem porozumiewający się ze swoimi panami, na scenę wchodzi krokiem wirującego derwisza, do którego zresztą nawiązuje cały jego ubiór). Sekwencja podróży Aladyna przez podziemną krainę robi duże wrażenie: z animacjami (znajdującymi się zarówno za bohaterami jak i przed nimi, na prześwitujących, przenośnych ściankach) przywodzącymi na myśli animacje komputerowe z lat 80., a dziś z demosceny, połączone z niepokojącą muzyką (z tymi chórami przypominała nam awangardowy okres Pendereckiego, z jego „Trenem dla ofiar Hiroszimy”), rdzawoczerwoną kolorystką – o tak, niepokój to najlepsze słowo opisujące to, co działo się na scenie.

Warto pochwalić także oszczędną w środkach, ale znakomicie naśladującą bliskowschodnie brzmienia (czy raczej europejskie o nich wyobrażenia) muzykę, towarzyszącą bohaterom przez większość spektaklu.

 

Aladyn to opowieść o niepokoju, to baśń, a te muszą mieć w sobie potencjał strachu w reakcji na to, co nieznane. Dlatego tak podoba mi się Duch Błękitny, silnie kontrastujący z dżinem, którego wszyscy kojarzymy z bajki Disneya. Disnejowski dżin jest dobrym kumplem, brodatym, trochę gamoniowatym osiłkiem, mającym dobrą wolę, nawet jeśli lampa która go więzi trafia w niepowołane ręce. Co innego Duch Błękitny w Grotesce – on pojawia się jak huragan, jest, owszem, posłuszny, ale nie zna lojalności – służy swoim panom, kimkolwiek by byli. Budzi lęk, bo jest przecież istotą magiczną: kto wie, jak daleko sięga jego władza? Kto wie, czy lampa daje człowiekowi całkowitą kontrolę nad tą istotą z Innego Świata? O, tak, ten dżin z lampy nie jest dobrym kumplem który po prostu potrafi czarować – to siła z zaświatów, których granic nie znamy. Wdzięczny jestem teatrowi za takie postawienie akcentów, które nie pozbawiają baśni jej transgresyjnego sensu.

Aladyn to także opowieść o zawodzie, zdradzie i wykorzystaniu. Nikomu nie można ufać, a szczególnie rządzącym i bogatym. Aladyna zdradza „stryj”, nie raz zdradza go sułtan, dla swoich interesów chce go zniszczyć wezyr – a wszyscy robią to z uśmiechem na twarzy, przymilając się do ubogiego syna krawca. Jedyną kartę wstępu do tego świata intryg jest dla Aladyna wór pełen kamieni szlachetnych, który zresztą znika szybciej ze wzroku i pamięci obdarowanego bogacza niż by się Aladynowi, ryzykującemu życie dla zdobycia kamieni, mogło wydawać.

Szkoda, że „Cudowna lampa Aladyna” pozbawiona jest prawdziwej trwogi, prawdziwego dylematu czy bólu po stracie. Kiedy „stryj” dzięki oszustwu odzyskuję lampę, szybo pozbawia Aladyna pałacu, bogactwa, wreszcie żony i wolności. Ten jednak nie musi się bardzo namęczyć, by wszystko odzyskać z powrotem: wystarczy użyć pierścienia, wyrwać wujowi lampę i… już. Konflikt pojawia się za szybko, kulminacja trwa chwilę i, szczerze mówiąc, nie budzi większych emocji.

Siłą spektaklu jest jednak gra wyobraźni: stroje, muzyka, światło – wszystko to przenosi nas na ten zmitologizowany Bliski Wschód, w przeszłość Islamu dumnego swoim pięknem, swoimi uczonymi, architekturą i kulturą.

Tolek po wyjściu z teatru powiedział, że „to chyba najlepszy spektakl jak widzieliśmy w Grotesce”. Zgodziłem się z nim, chociaż ze świadomością, że zarówno z nami, jak i podczas wyjść z przedszkolem widział raczej teatr lalkowy, nierzadko spektakle wystawiane już od kilku lat (o jednym z nich także pisaliśmy na blogu: https://www.fajnedziecko.pl/kukulcze-jajo-groteska/). Natomiast każda minuta spędzona na widowni była podróżą przez noc opowieści.

Może Ci się spodobać